niedziela, 4 kwietnia 2010

W podrozy

Tak... Piszemy do Was z portu w Veracruz, po przepysznym sniadaniu (jajkach a jakze!) i smacznej kawie LECHERO serwowanej na sposob veracruzanski.

Od czwartku zwiedzilismy juz Pueble, Cholule oraz Africam Safari polozone na poludnie od Puebli. Aby dostac sie do miasta naszego obecnego pobytu, wypozyczylismy auto w Puebli. Ten sposob podrozowania pozwolil nam zobaczyc najwieksza gore Meksyku Pico de Orizaba oraz dotrzec do Portu Veracruz.

Port jest piekny, jednak ze wzgledu na dlugi weekend swiateczny miasto nawiedzily tlumy. Trudno jest odnalezc sie z tej masie ludzi, jednak mimo to zauroczyly nas pary tanczace DANZONa na ulicach oraz restauracyjki podajace krewetki w panierce lub koktajle z krewetek zlozone m.in. z keczupu i FANTY, hihi.

Mamy nadzieje,ze nasze europejskie zoladki wytrzymaja miesieczna probe zmagania sie z kulinarnymi specjalami Meksyku, bo sprobowaly juz np. CHAPULINy (koniki polne grilowane z chili). Tak, tak, dalismy rade ich skosztowac. Dla niedowiarkow mamy zdjecia dokumentujace owe zdarzenie.

Podrawiamy i wkrotce damy znac z Oaxaca. Pa!

1 komentarz:

  1. Chciałem skosztować chapuliny, jednak nie mieli ich na stanie...

    OdpowiedzUsuń