poniedziałek, 29 czerwca 2009

Wyzwania i sukcesy

W ostatnim poscie tajemniczo pisalam o naszych planach weekendowych.
Wszystko poszlo dobrze, wiec moge sie juz pochwalic czego one dotyczyly.
Ale tak jak i Wy nie bylam swiadoma wszystkich planow do konca, ale po kolei...

Z niedawno poznanym znajomym Antkiem umowilismy sie na wspinanie w Bernal, ktore znacie juz z poprzednich wpisow. Antek zachwalal skale ze wzgledu na przyczepnosc i dostepnosc dla nawet mniej wprawionych skalkarzy. Z drugiej strony jest to jeden z wiekszych monolitow swiata (miesci sie w pierwszej trojce)!


W sobote, umowilismy sie na spotkanie w miescie, gdzie tuz po zostawieniu plecakow w uroczym pensjonacie (zdjecie nizej) postanowilismy ruszyc na podboj skaly.



Widok Bernal gorujacego nad miastem, jak zwykle nas oczarowal. Jednakze pojawil sie "maly problem" - pogoda, ktora w tej porze roku rozpieszcza Centralny Meksyk regularnymi popoludniowymi ulewami.



Niebo pokryte bylo chmurami, ale jako, ze nie planowalismy zrobic calej trasy nie odstraszylo nas to zupelnie. Nasz plan zakladal glownie rozeznanie terenu, skaly i tras do wspinania.



Wspinaczke rozpoczelismy majac za plecami widok na pobliskie wioski skapane w deszczu. W oddali widac bylo blyskawice, ale skala wyjatkowo pozostawala w sloncu... Dzieki temu moglismy bez przeszkod kontynuowac. Oto kilka probek naszych wyczynow.






Wspinaczke zaczelismy dosc pozno, bo okolo 17stej. Tym samym na szczyt dotarlismy poznym wieczorem. Z ogromnym poczuciem satysfakcji jednak cali obolali skierowalismy sie spowrotem do miasta, na imprezke w celu upieczetowania naszego sukcesu.





Sobota nie byla jednak koncem przezyc.
Z lekkim bolem glowy i ogromnym bolem lydek postanowilismy pokrecic sie po okolicy i jeszcze raz spojrzec na Peñe, tym razem z innej perspektywy niz dzien wczesniej.

Na miejsce obserwacyjne wybralismy polnocna strone skaly. Rozlozylismy sie wygodnie na koncu i rozkoszowalismy sie sloncem i widokami.



Tylko do czasu gdy Pawel postanowil mnie nagrodzic za wspinanie z dnia poprzedniego ;)
Dostalam ruskie lale z dodatkiem. Musialam sie napracowac, aby sie do niego dostac, no ale sie oplacalo. Dla mniej spostrzegawczych - patrz : najmniejsza laleczka :)


Przywlaszczylam sobie nastepnie wlasnosc najmniejszej baby, a przez slonce i emocje upodobnilam sie do niej kolorem. Ale jak sie pierscionek znalazl na moim palcu... nie pamietam, chyba odplynelam :) (ciekawe czy w razie czego mozna to bedzie uznac za niepoczytalnosc, hehe).


Piekny, nieprawdaz?


A oto sprawca calego niedzielnego zamieszania: moj Narzeczony



poniedziałek, 22 czerwca 2009

Jak to sobie czlowiek czasem

Po krotkich wakacjach czas wrocic do normalnego trybu zycia.
Niestety w Meksyku tryb ten przedstawia sie mniej wiecej w tak:
50% praca
40% sen
10% pozostale.

W ramach jak najlepszego wykorzystania tych ostatnich postanowilismy potrenowac dawno juz zapomniana przez nas wspinaczke.
Nie ukrywam, ze jest to zwiazane z naszymi przyszlotygodniowymi planami, ale o tym na razie sza! aby nie zapeszyc.
Niestety, jedynym miejscem ktore spelnia wymagania "blisko i na chwile" jest Cañada.
Mimo kilku wad - zwlaszcza braku drog - ma ona jeden atut.
Otoz po godzinie 17stej wszystkie drogi sa zacienione i mozna wspinac sie w ukryciu przed czerwcowym meksykanskim sloncem.

Kolejnym atutem jest tez malowniczy krajobraz, ktory skale otacza, a zwlaszcza mnogosc kaktusow i specyficzny kolor skal.

Dla tych, ktorzy jeszcze nie mieli okazji obejrzec Pawla po malych korektach estetycznych:

-wersja z polprofilu

- i wersja "en face"

Na rozgrzewke wybralismy najprostsza droge. Poczatkowo pelni werwy wyruszylismy na jej podboj.


Szybko jednak sie okazalo, ze drogi nie ukonczylismy. I to nie ze wzgledu na forme, ile na zmiany urbanistyczne. Na drodze pojawilo sie kilku nowych mieszkancow i ich budowla....
Tym samym uzgodnilismy, ze lepiej przeniesc sie w inne miejsce.


Druga trasa byla juz duzo bardziej sympatyczna.
Zwlaszcza ze moglismy wspolnie na srodku skalki popodziwiac widok z gory.


konca nie widac...



Po krotkim wypoczynku, czas zaatakowac druga czesc...




No i z powrotem na dole...





A o naszych kolejnych przygodach juz wkrotce...
Pozdrawiamy