czwartek, 28 stycznia 2010

Spacer obowiazkowy

Korzystajac z przepieknej pogody wybralismy sie ostatnio na spacer po naszej dzielnicy. Poza zwykla rekreacja, celem spaceru bylo rozchodzenie naszych nowych butow gorskich. Wszystko to dlatego, ze firma oglosila przyszly poniedzialek, 1 lutego, dniem wolnym od pracy. Meksykanie beda wtedy swietowac podpisanie konstytucji, my natomiast postanowilismy skorzystac z dlugiego weekendu i wreszcie sie poruszac wyzywajac na pojedynek wulkan Iztaccihuatl (5230 m n.pm.). Nie mozna powiedziec, aby szanse byly wyrownane, jako, ze tutejszy tryb zycia dotychczas nie pozwalal nam na uprawianie jakichkolwiek sportow. Jednak samo spedzenie nocy gdzies w chmurach wystarczy nam na uznanie naszego wyczynu za sukces.

Wracajac do spaceru po Candiles, okazalo sie, ze po ponad roku mieszkania w tym miejscu ciagle nie znamy go wystarczajaco dobrze. Podczas naszej wedrowki odkrylismy pare nowosci. Na przyklad, ze rosna tutaj drzewa iglaste:


Odkrylismy takze "sredniowieczne" budowle przeksztalcone dzis dzien na szkole:


Pozostalo nam tez kilka watpliwosci, a mianowicie do czego sluza slupy udajace palmy. Moze macie jakis pomysl?


Podczas spaceru moglismy nacieszyc sie piekna pogoda i pieknym zachodem slonca:




Nie ma to jak urozmaicic spacer przepysznym deserkiem, mniami!



Poza faktem, ze na te pogode bardziej nadaja sie wygodne sandalki, buty sprawily sie na medal. Mamy nadzieje, ze tak samo spisza sie podczas weekendowej wspinaczki.



Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Pogoda

W ciagu ostatnich dwoch tygodni nastapila zmiana, na ktora czekalismy z utesknieniem. Mianowicie,zimny front nr 45 postanowil nas opuscic (w informacjach radiowych podawane sa numery frontow atmosferycznych). Wprawdzie straszono nas jeszcze nadejsciem gorszej pogody po krotkim ociepleniu, jednak na szczescie dla nas, od momentu pierwszego rozpogodzenia pogoda nie przestaje nas rozpieszczac. Mozemy smialo powiedziec, ze nastala wiosna.

Slyszac opowiesci o mrozach panujacych w Polsce rozkoszujemy sie dwukrotnie bardziej meksykanska temperatura, o ktorej za rok bedziemy juz mogli tylko pomarzyc...
Na dowod tego ile nas obecnie dzieli zalaczamy info skopiowane ze strony internetowej. 44 stopnie roznicy. Chyba zastanowimy sie na przemianowanie bloga z -7 na +40 :)

środa, 13 stycznia 2010

Xochimilco

Z ciezkim sercem opuszczalismy w styczniu Polske, do ktorej przyjechalismy na swieta Bozego Narodzenia. Jedynym chyba pocieszeniem mial byc dla nas fakt, ze Meksyk jest miejscem cieplym i mozemy powygrzewac sie na sloncu podczas gdy nasi rodacy odmrazaja sobie nosy i paluchy na polskim mrozie. Jakzez naiwni bylismy myslac o przytulnym i cieplym Meksyku. Od samego przyjazdu panuja tu nieludzko niskie temperatury (ok.7 stopni celsjusza) i jedyną iskierka nadziei jest data zblizajacych sie, upragnionych przez nas wakacji, ktore rozpoczynaja się 1 kwietnia. Poki co, jedyne co mozemy zrobic to wlaczac grzejnik na maxa, popijac ciepe herbatki i ewentualnie probowac uszczelniac kazda szczeline w scianach i oknach (co z gory skazane jest na niepowodzenie bo wiecej tu szczelin niz materialu, ktorym daloby sie to zalatac).
Jako, ze w takich warunkach trudno robic cokolwiek interesujacego, postanowilismy powspominac piekniejsze czasy. Wracamy pamiecia do pazdziernika oraz przyjazdu znajomych i wklejamy zdjecia ze wspolnej wycieczki na Xochimilco.
Gwoli wprowadzenia, Xochimilco jest jedna z dzielnic miasta Meksyk, ktora znajduje sie na obszarze dawnego jeziora o tej samej nazwie. Dzieki serii filmow kreconych tu w latach 40-60 zeszlego wieku zyskala ona miano tutejszej Wenecji, a to dzieki przejazdzkom przez tutejsze kanaly w tzw „trajineras”, ktore sa odpowiednikiem weneckich gondol. Czasy swietnosci trajineras maja juz dawno za soba. Nawet Meksykanie wyrazaja rozczarowanie po zobaczeniu, ze pieknie rzezbione w drewnie nazwy lodek (nazwy te sa zawsze imionami kobiecymi) zastapione zostaly zwyklym malowanym kartonem. Niedoskonalosci mozna pominac pojac sie trunkami, ktore mozna zakupic przed wejsciem na lodke.
Sklad naszej wyprawy byl nastepujacy (nie zapominajac o Andrzeju, ktory w tym czasie pelnil funkcje nadwornego fotografa):



Niestety do Xochimilco dotarlismy dosc pozno, stad zdjecia moga byc nienajlepsze i moga nie oddawac uroku tego miejsca dokadnie. Mala probka uchwycenia w kadrze wspomnianych wyzej trajineras:







Duzym plusem tego miejsca sa tak naprawde Meksykanie, ktorzy na lodkach spiewaja, tancza w parach i popijaja kupione przy brzegu trunki...



lub palaszuja kupione na wodzie pozywienie np. kukurydze:



Jak to jednak bywa w tej czesci swiata, nawet w miejscach turystycznych nie bardzo dba sie o oprawe estetyczna otoczenia. Na potwierdzenie - dowod rzeczowy:





Pozdrawiamy i zyczymy lepszej pogody