niedziela, 30 listopada 2008

La Canada

Juz ponad miesiac sie nie wspinalismy bo ścianka wspinaczkowa w Queretaro jest bardzo droga (2000zl za karte wstepu) a Bernal jest dosc daleko. Ruszylismy wiec w sobote na poszukiwania kolejnego miejsca wspinaczkowego. I udalo sie - w miejscowaosci La Canada odleglej tylko o pare kilomerow od Queretaro jest wzgorze z pieknymi brazowo-fioletowymi skalkami. Slady magnezji na takim kolorze widoczne sa z daleka wiec latwo bylo odnalezc drogi wspinaczkowe.





Drogi sa swietnie obite punktami asekuracyjnymi :)


Pod skalami kolczaste kaktusy dodaja motywacji :)



Roksana juz zdobyla szczyt ... od tylu
W przyszly weekend sprobujemy z wlasciwej strony

piątek, 28 listopada 2008

Zagadka

Autobusy i wiekszosc ciezarowek ma cos takiego przy kolach. Kto pierwszy zgadnie do czego to sluzy, dostanie meksykanskie piwo:) (prawdopodobnie w czerwcu)







wtorek, 25 listopada 2008

Boskie Guanajuato

Ostatni weekend byl dla nas laskawszy niz poprzedni - dzieki duzej ilosci czasu wolnego moglismy oddac sie naszej ulubionej czynnosci czyli odkrywaniu uroczych meksykanskich zakatkow.

W sobote udalo nam sie pospacerowac po Queretaro, ktorego tak dobrze jeszcze nie znamy. W niedziele natomiast postanowilismy wybrac sie do odleglego o 160km Guanajuato.

Guanajuato jest stolica stanu o tej samej nazwie, sasiadujacego ze stanem Queretaro. Jest jednym z najurokliwszych miejsc w Meksyku co nieodzownie laczy sie z duza iloscia turystow naplywajacych do miasta. Turystyczny charakter miasta widac jeszcze przed samym wjazdem do zabytkowgo centrum. Otoz, co pare metrow, wzdluz drogi, mozna zauwazyc koczujacych na turystow “przewodnikow”, ktorzy za niewielka oplata oprowadzaja po najwazniejszych punktach turystycznych. Sa oni na tyle uciazliwi, ze w celu zdobycia klienta potrafia wyskoczyc na srodek ulicy pod sama maske przejezdzajacego auta, albo tez przebrac sie za drogowca w odblaskowej kamizelce po to by nietutejszy napewno sie zatrzymal. Sami jednak wola byc nazywani nie przewodnikami lecz oficerami ds turystyki,co potwierdza herb wyszyty na uniformach ukrytych pod kamizelka odblaskowa.

Guanajuato jest znane z wielu powodow. Jednym z nich sa liczne imprezy kulturalne, ktore sie tutaj odbywaja, np.: Festiwal Cervantesa czy Miedynarodowy Festiwal Balonow. Innym jest organizacja przestrzenna w miescie : w celu ulatwienia poruszania sie po miescie postanowiono osuszyc koryto rzeki plynacej pod centrum i przystosowac je do ruchu samochodowego. W niektorych miejscach tunele wychodza na powierzchnie, w niektorych przypominaja prawdziwa jaskinie, a w jeszcze innych tworza podziemne skrzyzowania. Bajka! O dziwo, nie zapomniano o pieszych– Ci rowniez moga pospacerowac podziemnym tunelem.




Guanajuato slynie ponadto z cudownej panoramy rozciagajacej sie z miejsca zwanego El „Pipila”, na ktore niestety, w przypadku gdy kolejka nie dziala, trzeba sie wdrapac na piechote. Atutem tej wspinaczki sa jednak ciasne, kolorowe uliczki oraz wszedzie slyszalny muzyczny melanz. No i oczywiscie piekna pogoda :)





Kolejna atrakcja jest uniwersytet szczycacy sie pieknymi, ale stromymi schodami. Nikogo kto zna Pawla nie zdziwi fakt, ze wejscie na gore bylo koniecznoscia :)





Mimo naszych szczerych checi nie zdazylismy zobaczyc wszystkiego... np. Muzeum Mumii. Ustalilismy jednak, ze jeszcze tu wrocimy...

cdn

wtorek, 18 listopada 2008

Nie takie kolce straszne

Ostatnimi dniami niewiele sie dzialo w Queretaro.
Mimo, iz 20 listopada przypada swieto wybuchu rewolucji meksykanskiej i dzieki temu ostatni weekend byl dluzszy o 1 dzien, to niestety nie mielismy okazji ruszyc sie nigdzie poza miasto.

Tym samym, postanowilismy wygrzebac z naszego niewielkiego jeszcze archiwum kilka zdjec, ktore mozna by Wam pokazac.

Ponizej zamieszczamy zdjecia kaktusow, ktore rosna tutaj wszedzie.
Przybieraja one najrozniejsze ksztalty.
Jako pierwszy, nasz ulubieniec.
Ciekawe czy Wam tez przypomina Prosiaczka z "Kubusia puchatka"?


Prosiaczek, jak rowniez okaz ponizej, naleza do gatunku opuncji. Jest to gatunek jadalny. Jego owoce (na zdjeciu czerwone) sa bardzo slodkie, natomiast liscie sa tutejszym przysmakiem i wystepuja pod nazwa Nopales. Dla nas bomba - przypominaja w smaku marynowane grzybki :)


Jesli chodzi i inne gatunki kaktusow, to oprocz agawy (pod spodem), sa nam one nieznane.
Ale przyznajcie sami, cudenka. Co do nazewnictwa, liczymy na Wasza inwencje tworcza.

- lapa Yeti

- fontanna


- kisc bananow

- szczotka do kurzu
- pufa

- itp... (czekamy na propozycje)
Jak widac kaktusy maja swoich zwolennikow wsrod ludzi i zwierzat.


Na koniec mala panoramka czyli polaczenie kaktusow z trawa.

piątek, 14 listopada 2008

San Juan del Rio

Hej, kontynuujac nasza niedzielna wycieczke, dotarlismy do miasteczka San Juan del Rio.
Jest to miasto, do ktorego ponoc zjezdzaja sie mieszkancy stolicy na weekendowy odpoczynek.
Zdziwilo nas to troche, bo mimo iz miasto jest zbudowane w stylu kolonialnym i sam ryneczek jest piekny, to jednak wielu mozliwosci rozrywki tu nie ma.

Dlatego dzis bedzie bardzo skromnie:
- rynek glowny z pomnikiem orla (orzel ponizej)




- rynek nr dwa obok malowniczego kosciolka.

- fontanna w jakims zacisznym zaulku


Czesc zdjec z San Juana zostala przeznaczona do innych celow (patrz posty ktore nastapia). Zwlaszcza te przedstawiajace ludzi ... ale o tym przy innej okazji.
Pozdrawiamy


„Ale Meksyk!”


Już po miesiącu pobytu w Meksyku zrozumieliśmy skąd się wzieło w Polsce to powiedzenie. Dużo rzeczy jest tu troche … niezrozumiałych:) Niektóre śmieszą, niektóre dziwią , ale są też takie które strasznie wkurzają.

Oto pare przykładów:

Na podłączenie internetu do mieszkania czekamy już ponad cztery tygodnie. Byliśmy już umówieni z firmą MegaCable ponad dziesięć razy. Za każdym razem instalator przyjeżdża o innej godzinie albo w inny dzień, albo w ogóle się nie pojawia.

Z załatwieniem transportu pralki ze sklepu też nie było łatwo. Nie dało się umówić na konkretny dzień. „Jak przyjadą to przyjadą” … tydzień urlopu, może dwa i sprawa załatwiona:). Tylko nie wiem jak Meksykanie sobie z tym radzą bo mają 6 dni urlopu na rok.

Meksyk uczy cierpliwości. Wszystko dzieje się tutaj bardzo powoli. Hiszpańska „mańana” przy tym to niezła gonitwa. A jak czas wolno płynie, to trzeba go czymś wypełnić np. zabawą. Meksykanie bawią się wszędzie. Nie raz widać jak operatorzy w TRW tańczą przy maszynach (również w parach). Często śpiewają a odtwarzacz CD to najważniejsze urządzenie na hali.

Wracając do pralki - ta sprawa na szczęście zakończyła się już sukcesem – od soboty pralka stoi za domem i czeka na podłączenie wody. Ale to też nie jest proste, bo tutejsze pralki są troche bardziej wymagające niż nasze. Potrzebują osobno zimnej i ciepłej wody. Nawet najdroższe pralki nie mają grzałki. Meksykanie się dziwią jak o to pytam i mówią – ja podłaczyłem tylko zimną wode i żona jest zadowolona :)

Z innych ciekawostek domowych: klamki w drzwiach są takie, że po dociśnięciu ich od wewnątrz i zamknięciu drzwi, nie da się ich otworzyć od zewnątrz. Pozostaje wtedy rozkręcenie całej klamki śrubokrętem. Często się to zdarzało bo klamki się same zatrzaskiwały przy dotknięciu ściany. Znaleźliśmy w sklepie klamki z opcją otwarcia kluczem od zewnątrz i jest dużo łatwiej :)

Nie istnieją w Meksyku czajniki elektryczne na wode. Mamy jeden z Polski, ale przy napięciu 110V woda na dwa kubki gotuje się 20 minut.

Najbardziej zwariowane jest tu poruszanie się samochodem. Wymuszanie pierszeństwa i wciskanie się jest w Meksyku normalne, bo tak do końca nie wiadomo kto ma to pierwszeństwo. Często jest tak, że dwa pasy zmieniają się w jeden bez żadnego znaku, czasami pasy się przeplatają, znikają… Na rondach i skrzyżowaniach bez świateł nie ma żadnych zasad, ale są ogromne progi zwalniające przed wjazdem. Nie da się po tym przejechac szybciej niż 10km/h, wiec jest zazwyczaj bezpiecznie :) (zazwyczaj, bo wczoraj minął nas samochód na rondzie - jechał pod prąd. Ale to było koło TRW wiec moze Anglik...)

Większość samochodów nie ma pomarańczowych świateł kierunkowskazów, zamiast tego mrugają światła stopu, tylnia wycieraczka też jest rzadkością. Sygnalizacja świetlna jest zawsze za skrzyżowaniem.

Na koniec spostrzeżeń drogowych – krawężniki. Są tutaj dwukolorowe: żółte lub białe. Żóły oznacza zakaz parkowania. Dowiedzieliśmy się o tym gdy policjant zabrał nam tablice rejestracyjną. Na posterunku oddał za odpowiednią opłatą.

Żeby nie było tylko samego tekstu, to przedsatawiamy naszą franię.

poniedziałek, 10 listopada 2008

TULA

Wczoraj, korzystajac z jedynego wolnego dnia Pawla i przepieknej pogody, postanowilismy pobawic sie w Cejrowskiego i zafundowac sobie wycieczke do Tuli, w ktorej znajduja sie ruiny miasta Toltekow.
Toltekowie to mityczni przodkowie Aztekow i Majow, panujacy w srodkowej czesci Meksyku w latach 900-1200 n.e.
Nie moglismy wiec trafic lepiej, Meksyk poznamy chronologicznie :)

Wizyte rozpoczelismy od muzeum sztuki Toltekow.
Oto kilka przykladow ich pomyslowosci no i arcydziel oczywiscie.
Po pierwsze, juz wtedy odkryli oni jak wazne jest przechowywanie kufla z piwem w odpowiednim naczyniu...


Po drugie, po co budowac caly oltarz jesli ofiare mozna zlozyc na duzo mniejszej rzezbie... Tak przy okazji, rzezby te to tzw.: Chacmoole, a Toltekowie dopiero pod koniec swojego panowania zaczeli skladac ofiary z ludzi...


Ponizej nieco bardziej wspolczesny Chacmool :)


Jednakze brak sklonnosci do skladania ofiar z ludzi nie czynil Toltekow pacyfistami. Wrecz przeciwnie, wojna byla dla nich instytucja bardzo wazna, na co wskazuja pozostalosci po swiatyni w Tula. Czterech wojownikow w typowo wojennym stroju i pelnym rynsztunku mialo podtrzymywac drewniany dach swiatyni, ktory niestety nie ostal sie do naszych czasow.

I ponownie, bardziej wspolczesny wojownik ;P
Ponizej ruiny swiatyni w pelnej okazalosci,


jej przedsionek

oraz widok na piramide obok.
Niniejszym, chcielibysmy podzielic sie naszym odkryciem i zdemaskowac konstrukcje prekolumbijskich kolumn.


Konczac - rzut oka na boisko do rytualnych gier w pilke.
Spostrzezenie 1 - brak bramek.
Spostrzezenie 2 - idealne jako sceneria na sesje zdjeciowa...






cdn...

poniedziałek, 3 listopada 2008

Memento Mori

I oto nastal ten oczekiwany przez nas dzien... Wszystkich Swietych.

Z przewodnikow zdazylismy sie juz dowiedziec jak wazny jest to dzien dla Meksykanow, a zwlaszcza dla wladz meksykanskich, ktore robia wszystko by zachowac tradycje indiansko-katolickie i nie pozwolic zastapic ich tradycjami amerykanskimi.

Postanowilismy odkryc, jak ten dzien spedzaja przecietni mieszkancy miasta.

I tak oto glowne miejsce w miescie zajela La Catrina - prawdopodobnie symbol smierci, ale zawsze w tradycyjnym stroju meksykanskim.
Obok niej postawiono oltarz i inne figury przypominajace o przemijaniu...
Koniecznie odswietnie przystrojone aksamitkami - pomaranczowymi kwiatami.


Wsrod figur znalazly sie tez zywe truposzczaki :)



Meksykanie wierza, ze duchy zmarlych wracaja raz do roku do swoich bliskich, wlasnie w dzien zaduszny. Z tej okazji zanosi sie zmarlemu na cmentarz posilek, z ktorego on przez noc wysysa zapach i smak. Resztki zostaja rodzinie, ktora nastepnego dnia zabiera spowrotem to co pozostalo na grobie.

Miasto swietowalo przez dwa dni.
Od piatku wieczora po domach chodzily dzieci zbierajace cukierki, w sobote rano rodziny wybieraly sie na groby bliskich, a pod wieczor mozna bylo na rynku ogladac tance indianskie, poprobowac tradycyjnych smakolykow meksykanskich oraz kupic slodycze z cukru lub czekolady w ksztalcie trupiej czaszki.


Przylapana na obzarstwie, ale kto nie skusilby sie na placka umoczonego w miodzie z maki kukurydzianej tzw. "bunuelo con atol". Mniam