wtorek, 25 listopada 2008

Boskie Guanajuato

Ostatni weekend byl dla nas laskawszy niz poprzedni - dzieki duzej ilosci czasu wolnego moglismy oddac sie naszej ulubionej czynnosci czyli odkrywaniu uroczych meksykanskich zakatkow.

W sobote udalo nam sie pospacerowac po Queretaro, ktorego tak dobrze jeszcze nie znamy. W niedziele natomiast postanowilismy wybrac sie do odleglego o 160km Guanajuato.

Guanajuato jest stolica stanu o tej samej nazwie, sasiadujacego ze stanem Queretaro. Jest jednym z najurokliwszych miejsc w Meksyku co nieodzownie laczy sie z duza iloscia turystow naplywajacych do miasta. Turystyczny charakter miasta widac jeszcze przed samym wjazdem do zabytkowgo centrum. Otoz, co pare metrow, wzdluz drogi, mozna zauwazyc koczujacych na turystow “przewodnikow”, ktorzy za niewielka oplata oprowadzaja po najwazniejszych punktach turystycznych. Sa oni na tyle uciazliwi, ze w celu zdobycia klienta potrafia wyskoczyc na srodek ulicy pod sama maske przejezdzajacego auta, albo tez przebrac sie za drogowca w odblaskowej kamizelce po to by nietutejszy napewno sie zatrzymal. Sami jednak wola byc nazywani nie przewodnikami lecz oficerami ds turystyki,co potwierdza herb wyszyty na uniformach ukrytych pod kamizelka odblaskowa.

Guanajuato jest znane z wielu powodow. Jednym z nich sa liczne imprezy kulturalne, ktore sie tutaj odbywaja, np.: Festiwal Cervantesa czy Miedynarodowy Festiwal Balonow. Innym jest organizacja przestrzenna w miescie : w celu ulatwienia poruszania sie po miescie postanowiono osuszyc koryto rzeki plynacej pod centrum i przystosowac je do ruchu samochodowego. W niektorych miejscach tunele wychodza na powierzchnie, w niektorych przypominaja prawdziwa jaskinie, a w jeszcze innych tworza podziemne skrzyzowania. Bajka! O dziwo, nie zapomniano o pieszych– Ci rowniez moga pospacerowac podziemnym tunelem.




Guanajuato slynie ponadto z cudownej panoramy rozciagajacej sie z miejsca zwanego El „Pipila”, na ktore niestety, w przypadku gdy kolejka nie dziala, trzeba sie wdrapac na piechote. Atutem tej wspinaczki sa jednak ciasne, kolorowe uliczki oraz wszedzie slyszalny muzyczny melanz. No i oczywiscie piekna pogoda :)





Kolejna atrakcja jest uniwersytet szczycacy sie pieknymi, ale stromymi schodami. Nikogo kto zna Pawla nie zdziwi fakt, ze wejscie na gore bylo koniecznoscia :)





Mimo naszych szczerych checi nie zdazylismy zobaczyc wszystkiego... np. Muzeum Mumii. Ustalilismy jednak, ze jeszcze tu wrocimy...

cdn

1 komentarz:

  1. Witajcie Kochani!
    To miejsce jest dokladnie takie jakie moje wyobrazenie o Meksyku, brakuje tylko ludzi muzykujacych na ulicy i pijacych tequile oraz dzieci rozbijajacych piñate ;P A tak btw to macie nowego czytelnika - moja mame, ktora uwielbia podroze i poznawanie innych kultur :)
    Do nastepnego posta :D Besos para los dos
    Gosia

    OdpowiedzUsuń