poniedziałek, 27 lipca 2009

Zmiana klimatu

Oblicze Meksyku jest roznorodne. Nie chodzi tylko o roznice miedzy pustynna polnoca a dzungla na poludniu. Tutaj klimat zmienia sie co 200km. Niech przykladem tego bedzie nasz ostatni wyjazd do Sierra Gorda, na polnoc od Queretaro.

W wolne niedzielne popoludnie, z nudow, a moze bardziej z checi wyrwania sie poza miasto, obralismy sobie za cel ruiny w Las Ranas, polozone w Sierra Gorda.
Aby tam jednak dojechac, musielismy minac prawie ze pustynny kawalek drogi a nastepnie przemierzyc krete gorskie drogi, otoczone gestym zielonym lasem.


Na miejscu okazalo sie, ze wspomniane ruiny wyrozniaja sie od zwiedzanych przez nas wczesniej poindianskich pozostalosci. Po pierwsze, znajduja sie one na terenie gorzystym (na wzgorzu ponizej widac niesmialo wylaniajace sie sposrod drzew budowle). Po drugie, chlodne gorskie powietrze bardzo umila pobyt w strefie archeologicznej.

Niezmiennie jednak, jak przy wiekszosci turystycznych atrakcji, z dojazdem nie jest najlepiej. Tym razem, aby sie dostac do ruin musielismy posuwac sie takim oto traktem.

Nie byloby w tym nic zlego gdyby nie przeszkody: albo auto nadjezdzajace z naprzeciwka, z ktorym naprawde nie da rady sie minac z powodu kopcow kamieni udajacych drugi pas, albo tez starsza Meksykanka z wiernym osiolkiem, ktora jak sie okazalo byla glucha i trzeba bylo troche czasu, zeby zdala sobie sprawe z faktu, ze cos sie za nia turla...

Wreszcie dotarlismy do piramid, jednak okazalo sie ze mamy tylko godzine czasu na zwiedzanie. Na szczescie Las Ranas to nieduzy kompleks budowli, wiec czasu starczylo na zobaczenie wszyskiego.
Niezaprzeczalna zaleta tych piramid jest to, ze schowane sa wsrod roslinnosci i rozciagaja sie na calej szerokosci wzgorza. Z tego wzgledu turysci odkrywaja je krok po kroku, probujac czasem z gory dostrzec ich caloksztalt.



Od czasu do czasu trzeba sobie przysiasc gdyz gorskie powietrze i polozenie na 2 tys m npm daja sie we znaki.


Krotka prawda o piramidach, czyli wzmanka o schodach starych i nowych.
Zgodnie z tym co wylozyl Cejrowski w jednym ze swoich programow o piramidach w Meksyku, wiekszosc piramid zostala juz odnowiona przez rzad meksykanski. Wszystkie nowe budowle wygladaja na bardzo zadbane, rowne i gladkie. Nawet schody nie zdaja sie byc strome.

W rzeczywistosci jednak stopnie sa bardzo wysokie. Kazdy stopien siega az do kolana. Jesli do tego dodac popoludniowe slonce swiecace prosto w twarz, wspinaczka robi sie juz troche niebezpieczna...


Wysilek jednak sie oplaca, w nagrode pod nami rozciaga sie widok na duza czesc ruin.




Tutaj tez mozemy przyjrzec sie roznicom piramid odnowionych i tych, ktore jeszcze zachowaly swoja pierwotna strukture. Warto zwrocic uwage na ksztalt oryginalnych kamieni.




A to juz wersja aktualna swiatyni na samym szczycie wzgorza.


Tam tez mozna odsapnac po wczesniejszej wspinaczce,

poudawac chacmoola


czy pobawic sie w chowanego.

Z drugiej strony wzgorza mozna kontynuowac wizyte. Jest ona nieco bardziej nasloneczniona, wiec pejzaz robi sie miejscami pstrokaty.

Tak jak i w innych tego typu kompleksach, rowniez i tu znalazlo sie troche miejsca na boisko do gry w pelote.

I na taras widokowy.


Po zakonczonej wizycie jeszcze raz spogladamy w strone wzgorza szukajac ruin i kopcow kamieni ktore tak utrudnialy nam dojazd.

A w drodze powrotnej podziwiamy gorskie krajobrazy.



Od razu widac, ze wracamy do cieplejszego, wyzynnego klimatu. Na drodze zaczynaja pojawiac sie masy uschnietych kaktusow. Czyzby ich cmentarzysko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz