piątek, 26 grudnia 2008

I po swietach

Dziwne to byly swieta. Niczym nie przypominajace naszych tradycyjnych polskich spotkan rodzinnych. Roznice widoczne byly golym okiem, od pogody poczynajac, na potrawach konczac.

Queretaro przygotowywalo sie do Bozego Narodzenia juz od pewnego czasu. Dalo sie to zauwazyc odwiedzajac najwazniejsze place miasta. Mimo to, dekoracje swiateczne w pelnym sloncu nie wygladaja tak efektownie jak w polskiej szarudze czy sniegu.

Oprocz normalnych girland oraz swiatelek, Queretaro zaskoczylo nas przedziwaczna choinka oraz postawionymi specjalnie na te okazje scenkami biblijnymi.



Krolestwo Lucyfera i jego pobratymcow. Co poniektorzy chyba zbyt zabalowali...

Zwiastowanie wsrod kaktusow.

Ewa, Adam i Pawel.


Gwiazda betlejemska okazuje sie pochodzic z Meksyku (w barwach Polski).


Oprocz scenek biblijnych, mozna bylo popodziwiac tutejsze zwyczaje. Ponizej "La pinata" czyli zabawa polegajaca na rozbiciu kuli wypelnionej po brzegi slodyczami. Zazwyczaj uczestnicza w niej dzieci z zaslonietymi oczami, ktore za pomoca laski staraja sie dostac do lakoci.

Jako, ze my obce zwyczaje dopiero poznajemy, sami tez sobie sprawilismy pinate i mamy zamiar wkrotce ja rozlupac... za pomoca miotly.

A teraz troche o naszych przygotowaniach do swiat... Rozpoczelismy od poszukiwania kosciola, ktorego dzwon budzi nas co niedziele, jakby byl przyczepiony conajmniej do naszego dachu.
Kierunek poszukiwan wskazywal znak drogowy, ale ze znalezieniem wlasciwego miejsca nie bylo juz tak latwo. Wszystko przez to, ze nasza parafia wyglada nastepujaco:

Wigilie mielismy spedzic u znajomych, z tego wzgledu przygotowania kulinarne nas ominely. Niestety, ostatecznie plany sie zmienily, wiec musiala nam wystarczyc zawartosc naszej lodowki.
Tilapia nilowa godnie zastapila karpia, pierogi z miesem - te z kapusta i grzybami (tu post nie obowiazuje), sok z tamaryndu idealnie wcielil sie w kompot z suszu, a slodycze zastapily wszystko inne. Tylko oplatek byl polski.

A z tradycyjnych meksykanskich dan wigilijnych, udalo nam sie skosztowac tylko ponczu, babki swiatecznej oraz bakalii zawinietych w lisc bananowca. Poncz - szalenstwo - 5 procentowy!!!



I tak oto spedzilismy nasze pierwsze swieta poza Polska.

4 komentarze:

  1. A u nas w końcu spadł śnieg i to własnie w Wigilię. Bylo pięknie i biało. Przedwczoraj od schroniskiem na Rycerzowej było -19 stopni:)
    Mam wrażenie że Meksykanie maja luźniejszy stosunek do wszelakich świąt niż my. U Was poncz i babka, a u nas tylko ten barszcz i uszka i karpik i grzybowa i rybna i makówki i żurek i kapusta z grzybami i siemieniotka.... ;) pozdrawiam goraco!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kto nas pozdrawia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to kto? Ktos kto mogl jesc siemieniotke... - stawiam na Andrzeja lub Michala (obaj byli w gorach). Rox

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja stawiam na Kinge. No, przyznac sie kto to!

    OdpowiedzUsuń